✫ ODLEGŁOŚĆ: ok. 10 km
✫ CZAS PRZEJŚCIA: kilka godzin
✫ TRUDNOŚĆ: 2/5 (zimą więcej)

Zakole Sanu w okolicy Dydiowej to miejsce nadzwyczaj urocze. Od północy, wschodu i zachodu opasana wstęgą Sanu, meandrującego pośród bieszczadzkich wzgórz; od strony południowej zaś, polskiej – okrąg zamyka masyw Dydiowskiej Kiczery, wznoszący się na wysokość 799 metrów ponad poziom morza.
 

To całkiem dobry moment by zatrzymać się na chwilę i raz na zawsze wyjaśnić, czym są te pojawiające się co rusz, a obcobrzmiące nazwy, Kiczera, Magura czy Berdo.

A jest to wynikiem wędrówki Wołochów, rzec można śmiało: protoplastów naszych górali, wzdłuż Łuku Karpat, od Bałkanu, aż po czeski Śląsk. W trakcie kilkusetletniej wędrówki rozpłynęli się gdzieś, być może zasymilowali z napotykanym elementem ruskim i polskim, pozostawiając jednak po sobie wyraźny ślad w języku, kulturze i obyczaju. 

I tak pozostała wśród nas nazwa Kiczera (por. rum.  chica, czyt: kicza: „włosy, zarost”, chicera: „zarośnięta góra”),

Magura, oznaczająca wyniosły, samotny masyw górski, została najprawdopodobniej przejęta ok. VI w. od Słowian i przekształcona z mogyla (mogiła, kurhan, wzgórze) na magura. Berdo, oznaczać może zarówno skalisty grzbiet, jak i całą górę o stromych, skalistych stokach.

Do 1946 roku Dydiowa zamieszkana była w znaczącej większości przez Bojków, górali rusińskiego pochodzenia. W 1921 roku wieś liczyła 904 mieszkańców zajmujących 152 domy mieszkalne. 812 mieszkańców deklarowało przywiązanie do greckiego katolicyzmu, 76 było wyznania mojżeszowego, a całość uzupełniało 16 rzymskich katolików. Podczas spisu powszechnego 210 osób podało narodowość polską, w tym prawie wszystkie osoby wyznania mojżeszowego. Po przesiedleniu miejscowej ludności do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w Dydiowej nie pozostał nikt.

Śmiało rzecz można – osobliwe zwyczaje mieli dawni Dydiowianie. Ciekawy opis daje w swoim pamiętniku Olga Franko, żona słynnego Iwana, obserwując iż „chaty często współzamieszkane były przez 2 czy 3 rodziny, tworzące swoistą strukturę rodową bądź klanową”. Aleksander Kuczera wspomina natomiast, że „kiedy zmarły został złożony do trumny i przykryty wiekiem, sypano na jej czterech rogach sól. Rodzina obchodziła trzy razy trumnę dokoła, każdorazowo sól zlizując. Wierzono, że to doskonałe lekarstwo przeciwko złym duchom”.

Dość rozpisywać się na temat tego niesamowitego miejsca, na opowieści przyjdzie jeszcze czas w trakcie wycieczki. Spróbujemy także odnaleźć Dydiowską Jamę, trzecią co do długości korytarzy jaskinię w Bieszczadach, co nie jest wcale banalnie proste. Niejeden raz spotkamy na swej drodze zwierzęce tropy lub inne ślady ich obecności. Ocenimy czy zostawił je wilk czy może po prostu pies. A te duże tutaj to…?! Yyy… Dobrze by było, aby każdy z uczestników wycieczki posiadał mapę oraz sprawny kompas, przydaje się częściej niż się może wydawać, i zawsze wtedy, kiedy akurat nie masz go przy sobie. Na pewno będzie okazja poćwiczyć orientację w terenie, więc zachęcamy tym bardziej.

ILE? 99zł/ os. Nie lubimy ścisku, dlatego na tę wycieczkę obowiązuje limit 8 osób.