Przedłużając nieco obecną podróż przez Ukrainę postanowiłem w drodze powrotnej zajrzeć do Użgorodu, stolicy Rusi Zakarpackiej nazywanej tu obecnie Ukrainą Zakarpacką lub po porostu Zakarpaciem. Ta kraina jest dość odmienna od reszty republiki i różnie też się jej losy w przeszłości toczyły. Teren ten zamieszkany przez górali karpackich (Rusinów, którzy z Rosjanami wiele wspólnego nie mają), Słowaków, Węgrów, Ukraińców, Polaków i Rumunów, to prawdziwy tygiel kulturowy, gdzie mieszają się najróżniejsze narody i wyznania. Zakarpacie opuściła prawie w całości silna tu niegdyś żydowska diaspora, a przynależność państwowa regionu zmieniała się wraz z tym, jak toczyły się koleje europejskiej polityki.
Raz nawet, w burzliwych czasach poprzedzających II wojnę światową, Ruś Zakarpacka wybiła się na niepodległość, jednak był to twór efemeryczny i nie uznawany przez żadne państwo na świecie. Stało się to wynikiem rozpadu Czechosłowacji, do której tereny te należały od zakończenia pierwszej wojny światowej, a zakończyło węgierską i ostatecznie radziecką interwencją wojskową. W trudnych dla ukraińskiego państwa czasach zakarpaccy Rusini jako pierwsi stanęli murem za Kijowem, broniąc tym samym terytorialnej jedności Ukrainy. Wciąż jednak wysuwane są żądania nadania Zakarpaciu szerokiej autonomii, a stosunek w jaki do całej sprawy podchodzą Rusini przedstawia najlepiej zamieszczona niżej fotografia.
Podczas przeprawy pociągiem dwukrotnie miałem przyjemność wysłuchać koncertu cygańskiej pieśni świątecznej, tradycja kolędowania pośród karpackich mieszkańców po dziś dzień jest jak widać pieczołowicie kultywowana. Sam Użhorod to miasto na wskroś zaniedbane przyglądając się jemu poprzez pryzmat europejskich standardów. Egipskie ciemności zapadające tuż po zmierzchu, a także dziurawe i tonące w błocie chodniki i ulice, nie zachęcają na pierwszy rzut oka do spacerów. Jednak sama starówka, w której krajobrazie dominuje położony na wysokim wzgórzu zamek sprawia już znacznie lepsze wrażenie, i Ci, którym się uda tutaj dotrzeć pomimo początkowych trudności, nie powinni się czuć z tego powodu zawiedzeni. Zjeść i wypić można w pizzerii przy ulicy Wołoszyna, potrawy są smaczne i ceny bardzo przyzwoite. Na miejsce noclegu polecam zaś położony nieopodal hostel Five Flags, prowadzony przez sympatyczne bliźniaczki Nadję i Ljubę.